Rower elektryczny – czy warto?

Krótka (?) historia roweru elektrycznego 

Zanim podyskutujemy na filozoficzne zagadnienie z tytułu wpisu, mam ciekawostkę:  

Pierwszy rower elektryczny powstał w 1892 roku. 

Prawie 130 lat temu! Czyli wtedy, kiedy nie mieliśmy jeszcze nawet radia. 

Mowa o rowerze trójkołowym, który razem z baterią i silnikiem ważył 77 kg. Bateria i silnik to było wtedy prawie 60 kg, umieszczone w zupełnie niebezpiecznym miejscu wysoko, z tyłu, w okolicy siodła. Co jeszcze ciekawsze, rower elektryczny w XIX w. to nie była jednorazowa nowinka – w 1895 r. powstał pierwszy rower elektryczny z silnikiem w tylnej piaście, a dwa lata później – z silnikiem centralnym. 

rower elektryczny 1932

Naukowcy eksperymentowali z różnymi konstrukcjami, silnikami, technologiami i w końcu w latach 90. XX w. do produkcji zaczęły wchodzić już całkiem “współczesne” e-bike’i. 

Jak działa rower elektryczny? 

Czy trzeba pedałować? 

No, trzeba. 

Rowery elektryczne są dosyć szerokim, znaczącym segmentem rynku. Produkują je firmy rowerowe (Cube, Specialized, Kross, Trek, Unibike etc.), samochodowe (smart, Audi, BMW, Porsche) i motocyklowe (Yamaha, Kawasaki). Świat idzie do przodu, producenci pokonują kolejne ograniczenia technologiczne. 

Po co o tym wspominam? 

Bo czasami rowery elektryczne trudno na pierwszy rzut oka odróżnić od motorowerów. Z ich wagą, wyglądem, osiągami i ceną niektóre są już jak małe motocykle. Na szczęście międzynarodowe prawo stoi na straży naszego bezpieczeństwa i pomaga jednoznacznie określić, co to jest rower elektryczny. Proszę bardzo: 

Rower elektryczny to pojazd jednośladowy napędzany siłą mięśni i silnikiem. 

Najprostsza definicja mówi o tym, że żeby wprawić e-bike w ruch, konieczne jest pedałowanie. Pojazd, który porusza się sam, bez Twojej siły, to już nie rower elektryczny. 

Najważniejsze elementy konstrukcji to: 

  • silnik 
  • akumulator (baterie litowo-jonowe)
  • kontroler, czyli sterownik

Kontroler włącza silnik dopiero, kiedy zaczynasz pedałować. Wspomaganie ma zasięg około 100 km. Później akumulator się rozładowuje. Baterie Li-ION ładują się szybko, producenci mówią o 80% doładowania w 2h. Żywotność to około 500 cykli. Cały ten system to dodatkowe 6-9 kg wagi. 

Rowery elektryczne często wykorzystują paski zamiast łańcucha. 

Przepisy 

Prawo polskie ogranicza moc silnika do 250W oraz prędkość jazdy do 25 km/h. 

Niedużo, prawda? 

Trek Diamant rower miejski elektryczny bateria

Cóż, w przypadku przekroczenia tej prędkości wspomaganie po prostu się wyłączy i będziemy jechać “o własnych siłach”. Czyli… nic strasznego się nie stanie! To prosty mechanizm, który nie pozwoli nam złamać prawa. Jak blokada rodzicielska. Z jednej strony każdy chce jechać szybciej, poczuć wiatr we włosach, sprawdzić, co ten silnik naprawdę może… Ale z drugiej, cholera, nie jesteśmy sami na drodze. Pamiętacie plagę wypadków na hulajnogach elektrycznych latem 2019 roku? 

Bardzo łatwo można zrobić komuś krzywdę, jadąc rozpędzoną do 50 km/h maszyną, która waży około 25 kg. Dlatego – przynajmniej w przestrzeni miejskiej – uważam ograniczenie prędkości za bardzo słuszną rzecz. 

Niektórzy producenci przesunęli blokadę do 40 km/h. Taki rower to tzw. S-Pedelec, czyli Speed Pedal electric cycle. W świetle prawa polskiego to już motorower. 

Pedelec – pedal electric cycle, to inna nazwa roweru elektrycznego jeżdżącego do 25km/h. 

Blokadę silnika można całkowicie wyłączyć, rezygnując przy tym z gwarancji producenta. 

W Polsce, na rok 2020: jadąc rowerem elektrycznym do 25km/h na drodze publicznej nie musisz mieć kasku, dowodu rejestracyjnego ani prawa jazdy (chyba że masz poniżej 18 lat, wtedy przyda Ci się karta rowerowa). 

Specialized Turbo Levo 2020 elektryczny rower górski

Przyszłość kolarstwa czy nowinka dla leniwych? 

Dla kogo w ogóle są te rowery elektryczne? 

Długo się nad tym zastanawiałem. E-bike’i wzbudzają mniej więcej tyle kontrowersji co gravele. Ich miłośnicy mówią o niepowtarzalnych wrażeniach z jazdy, zwiększonych osiągach, wygodzie, bezpieczeństwie… Przeciwnicy oskarżają e-bike’i o sprzeniewierzenie się całej idei jazdy, o bycie “na skróty”, rozwiązaniem dla emerytów, a nie poważnych kolarzy… 

No to jak? 

Najlepsze podsumowanie jazdy na rowerze elektrycznym, jakie słyszałem, brzmi: 

spocisz się tak samo, zmęczenie też takie jak zawsze, tylko na liczniku dwa razy więcej

Rowery elektryczne są dla wszystkich, których na nie stać, po prostu. 

Jeśli miałbym dziś wolne 10- 20 000 zł, pewnie kupiłbym Unibike Energy i codziennie z szerokim uśmiechem dojeżdżał nim do pracy. Bo to świetna zabawa! 

rower elektryczny kenevo

Tak samo rowery elektryczne MTB czy trekkingowe – jazda na nich jest zwyczajnie przyjemna. Czasami mamy do dyspozycji automatyczną skrzynię biegów, ale często decyzję o przełożeniach podejmujemy sami.

Polecam przetestować, zanim zaczniecie hejtować w internecie. 

CIEKAWOSTKA: Emisja CO2 w rowerze elektrycznym jest ponad 12x mniejsza niż w samochodzie osobowym i 5x mniejsza niż w przypadku jazdy autobusem. 

4329 Komentarzy